Sześć lat kazał Muniek Staszczyk czekać na kolejną płytę. I doczekaliśmy się. Stare dobre hity T.Love czas zastąpić czymś nowym. Tym razem wybór najlepszego kawałka z płyty „Old is Gold”, wydanej w październiku 2012 r., stanowi pewien problem. Problem w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ponieważ na dwupłytowym albumie zawarto aż 22 utwory, spośród których ciężko wybrać ten jeden jedyny. Tu cała płyta (o, przepraszam, dwie płyty) jest na tyle doskonała, że ani razu podczas słuchania nie przychodzi na myśl chęć naciśnięcia przycisku „next” w odtwarzaczu. Ale za to chęć użycia „repeat” powoduje niezdecydowanie, i pewien rodzaj zachłanności, kusząc zaznaczeniem wszystkich utworów naraz.
Płyta „Old is Gold” jest nawiązaniem do starej szkoły muzycznej, bardziej bluesowej, skupionej także na stylu retro. To słychać nawet w tekstach piosenek, jak choćby bunt przeciwko Orwellyzmowi, czy wyścigu dóbr, którymi codziennie karmi nas Internet. Muniek robi to w sposób bezpośredni, czego najlepszym przykładem może być cytat: „pierdolę fejsa”. Odskocznia od dyktowanych nurtów, idąca w kierunku przeciwnym nadaje tej płycie także ton nonkonformizmu. Nie dlatego, żeby przypodobać się nowej modzie kreowanej przez hipsterów, ale po to, aby pokazać jakie były korzenie muzyczne T.Love, których młodzi fani mogą nie pamiętać.
Spodobał Ci się wpis pt.:
Muzyka: T.Love – Old is Gold [recenzja]?
Za każdym razem kiedy zapominasz dać lajka pod wpisem, gdzieś na świecie ginie mały kotek :)