Recenzja: Robert Miles – Thirteen

Robert Miles - Thirteen

Fani Roberta Milesa, którzy liczyli na stare dobre brzmienie charakterystycznego pianina z grającym w tle elektronicznym bitem, spotkają się z zaskoczeniem. Nie ma sensu już kojarzyć Roberta z kultowymi hiciorami typu „Children” czy „One & One”, „Fable”. Płyta wydana w 2011 roku „Th1rt3en” nie ma z poprzednimi wydaniami nic wspólnego. To zupełnie inny gatunek muzyczny. Więcej żywego instrumentarium, oraz jak by więcej refleksji w twórczości Milesa się pojawiło.

Kupując tą płytę w ciemno, bazując na znajomości dawnej twórczości tegoż wykonawcy, można się zawieść. O ile rozwój muzyczny jest mile widziany, o tyle jednak tak wielki krok może okazać się zbyt duży. Jak bowiem z muzyki elektronicznej, ocierającej się o dance, można przebranżowić się na chillout i jazz? Ta muzyka wydaje mi się miała być skierowana do zupełnie innej grupy słuchaczy. Starzy słuchacze bowiem odrzucą tą płytę uznając ją za pomyłkę.

httpvh://www.youtube.com/watch?v=giclpxHoCjg&autoplay=1


Mały kotekSpodobał Ci się wpis pt.:
Recenzja: Robert Miles – Thirteen?
Za każdym razem kiedy zapominasz dać lajka pod wpisem, gdzieś na świecie ginie mały kotek :)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

73 views