Zimna kawa, bezwstydny bałagan na biurku, nogi na blacie i muzyka. Czy miałeś kiedyś takiego lenia, że nie chciało ci się totalnie nic, tylko się rozłożyć na obrotowym fotelu, mieć wszystko w d*** i zanurzyć w brzmieniach zwyczajnie płynącej z głośnika muzyki? Jeśli lubisz ten stan, to album “Ladinola” autorstwa Pablopawo i Ludziki może stać się nieodłączną częścią twojego lenistwa.
Powoli płynące, poetycko brzmiące proste słowa, jednak jedynie udające tę poetyckość. Odpowiednio ubrana banalna forma nie męczy, a zarazem nie zdradza zbytnio swojej prostoty.
Takie smętne, acz pozytywne granie, które swoją “bylejakością” poprawia nastrój. Jest też odrobina melancholii, ale nie takiej do porzygu, a okładka nie skłania do robienia jej zdjęć na Instagramie na tle słitaśnych tulipanów 😛
Pablopawo udowadnia, że żeby dobrze śpiewać, wcale umieć śpiewać nie trzeba. Całkiem dobrze mu to wychodzi. Bo jest to album prosty, a dzięki swej zwykłości, nie wywołuje zbędnych oczekiwań. Taka dobra nuta bez zobowiązań.
Poszedłbym wychylić kieliszek za Otokara Balcy, ale nic mi się nie chce 🙂
Jedynie leniwie się rozkładać i słuchać tego nieidealnego albumu.

Muzyka: Pablopawo i Ludziki – Ladinola [recenzja]?
Za każdym razem kiedy zapominasz dać lajka pod wpisem, gdzieś na świecie ginie mały kotek :)