Muzyka: Hipgnosis – Relusion [recenzja]

Hipgnosis - "Relusion" okładkaGnoza to wiedza przynosząca zbawienie. Osiągnięcie tego rodzaju wiedzy poprzez hipnozę jest niecodziennym doznaniem. Ci, którzy posłuchali płyty zespołu Hipgnosis zrozumieli, dlaczego ten zespół tak się nazywa. Psychodela na pierdyliard głębokich akordów, poszukiwanie urojonego boga (inspiracja Dawkinsem), zagubienie w czasoprzestrzeni, totalna narkoza. Krautrockowa płyta, której nie da się łatwo sklasyfikować. Zespół stoi na pograniczu psychodelicznej elektroniki, progresywnego rocka, thrillbientu, plus skomplikowanej w formie mantry. Słychać również inspiracje Tromesą w pierwszym utworze.

Jak to brzmi w całości? Halucynogenna muzyka może być przedawkowana nawet w niewielkich ilościach. W przypadku płyty „Relusion” proporcje gatunkowe pozwalają przyjmować dawkę muzyki w większych ilościach, dzięki czemu można w nieskończoność podróżować w muzycznym tunelu i wyobrażać sobie wycieczkę po Wielkim Zderzaczu Hadronów. Po hipnozie zawsze przychodzi ten najgorszy moment przebudzenia. Tutaj przebudzenie jest bezbolesne, ponieważ większość zmysłów została umiejętnie zahibernowana, przez co po długiej hipgnozie (cała płyta trwa aż 72 minuty) czujemy się jak po morfinie.

Posłuchaj 19-minutowego kawałka „Cold”:


Mały kotekSpodobał Ci się wpis pt.:
Muzyka: Hipgnosis – Relusion [recenzja]?
Za każdym razem kiedy zapominasz dać lajka pod wpisem, gdzieś na świecie ginie mały kotek :)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

286 views