Recenzja: Natural Mystic – Full Steam Ahead


Po koncercie Naturali z okazji premiery „Full Steam Ahead”, Lichy – perkusista – zadał mi pytanie podczas „skromnej” degustacji :

– I jak ???

– Bartek….. Powaliliście mnie !!!

– Bartek – tak samo mamy na imię – Ale ty jesteś metaluch???

– Hmmmmm….. No właśnie.

Wróciłem……. O 5-tej… Silnie zmęczony….. Degustacją…..

Od tamtej pory CD kręciło się w domu, w pracy, w aucie, u rodziców. Wszędzie gdzie był odtwarzacz. Była soundtrackiem do wielu czynności…… Ok to już wiesz ze odpłynąłem…. I dobrze mi z tym faktem, bo muza jest świetna, taka w sam raz… Nie przekombinowana. Jak przystało na reggae, buja, wprowadza w trans. Ale nie jest to bezmyślne ogrywanie dwóch akordów i zawodzenie o Babilonie, albo co gorsza, pociskanie banałów o ganji, że trzeba ją palić, sadzić i zalegalizować. Jeśli oczekujesz tego typu grafomanii dla małolata z IQ 65 to niestety…. Nie ten adres. Co do muzyki, to kapitalnie zaaranżowana, znakomicie skomponowana, zawodowo wykonana. Dojrzała. Tak jakby to nie był debiut tylko któraś kolejna płyta zawodowego bandu. Pierwsze co rzuca się w uszy to wokale. Tak Gabi jak i Marcin są odpowiednimi osobami na swoich miejscach. Sprawdzają się zarówno w polskim repertuarze jak i w tym, co to większość tego ludu nadwiślańskiego nie kuma. Akordeon, który nadaje całości ten niesamowity klimat wraz z dęciakami to kolejny element który zwraca na siebie uwagę. Dzięki niemu czasem masz takie wrażenie ze to nie reggae – w pozytywnym znaczeniu. Do tego gitary i kontrabas…. Takie jak trzeba i tyle ile trzeba. Idealne. Ale jak dla mnie największe wrażenie zrobił wymieniony zawodnik na samym początku, który jest odpowiedzialny za me zmęczenie. Monsieur Lichy. Ten Pan co to siedzi za bębnami i pilnuje co by się nie rozlazło. I on tak sobie siedzi, siedzi, siedzi…. I pilnuje. A że dobrze pilnuje…. No to się nie rozłazi.

Jeśli chodzi o CD to nie mogę się przyczepić do niczego – a wredny jestem i lubię – bo nie ma tu słabych numerów…. Są tylko dobre i bardzo dobre. Tu każdy numer może być singlem. „Siebie masz mniej” który leci w tle, „Try again „, „Tango” – to mój faworyt, czy „War” są numerami obok których nie da się przejść obojętnie. Dodatkowo odziane jest to wszystko w okładkę która jest nietuzinkowa, na prawdę piekna. Mam nadzieję że „Full Steam Ahead”  stanie się albumem który będzie wymieniany w tym roku obok największych, czego sobie, tobie jak i Naturalom życzę.


Mały kotekSpodobał Ci się wpis pt.:
Recenzja: Natural Mystic – Full Steam Ahead?
Za każdym razem kiedy zapominasz dać lajka pod wpisem, gdzieś na świecie ginie mały kotek :)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

134 views