Pewnego dnia otrzymałem płytę od Leny Romul z załączoną kartką: “Cześć, tu Lena. To moja nowa płyta. Niechaj sprawi Ci odrobinę przyjemności”. Od razu milej się robi otrzymując taki list. Jeszcze milej się zrobiło, gdy odtworzyłem otrzymaną płytę. Album “Marti Brown” to trzecia płyta w dorobku Leny Romul. Nie znałem jej wcześniejszych płyt. Ba! Nie znałem w ogóle wcześniej Leny Romul jako artystki. Teraz żałuję, że nie znałem jej muzyki wcześniej i cieszę się, że mam teraz okazję poznać.
Intymnie i swobodnie
Lekko jazzująca muzyka soulowa, z odpowiednio dopasowanymi tekstami piosenek i przyjemnym wokalem sprawia, że słuchanie Leny Romul za każdym razem staje się codzienną przyjemnością do kawy. Przyznam, że przy tej muzyce kawa smakuje jeszcze lepiej. Nawet późnym wieczorem.
Podobno teksty Leny Romul powstały dzięki osobistym przeżyciom autorki. Czuć w nich autentyczność, szczery przekaz oraz pozytywną aurę z wydobywanego przez Lenę głosu. Wykorzystanie banjo oraz… piły (tak!) urozmaica płytę o dźwięki inne niż w powszechnie słyszanych utworach innych wykonawców. Mimo, iż w muzyce soulowej odkryto już prawie wszystko, znajdziemy tutaj elementy dźwięków, które są inne niż dotąd nam znane.
Jeśli chcesz się odprężyć i sprawić, aby dzień stał się lepszy, zachęcam do przesłuchania albumu “Marti Brown”. Warto sprawiać sobie muzyczną przyjemność.
Spodobał Ci się wpis pt.:Muzyka: Lena Romul – Marti Brown [recenzja]?
Za każdym razem kiedy zapominasz dać lajka pod wpisem, gdzieś na świecie ginie mały kotek :)
Kolor Nosa Kota jest świetną piosenką 🙂 Nie dość, że kot w tytule, więc już mnie tym kupił, to jeszcze melodia jest świetna i tekst wpada w ucho. Naprawdę na plus 🙂
Nie znam Leny, ale chętnie poznam się z jej twórczością
Bardzo przyjemnie się słucha, chociaż nazwisko zupełnie mi nie znane. Teledysk świetny, moje klimaty.
Trafiłem tutaj przez kompletny przypadek, coś mnie tknęło i włączyłem piosenkę z wpisu, to była dobra decyzja 🙂 Na pewno odsłucham cały album! 🙂