Książka: Marc Elsberg – „Blackout” [recenzja]

Marc Elsberg - Blackout

Jest kilka rzeczy na świecie, bez których nie da się żyć. Są nimi powietrze, woda, słońce, a w ostatnich dwóch stuleciach na tej liście należy także prąd. Uzależniliśmy się od prądu do takiego stopnia, że przy jego braku nie potrafimy normalnie funkcjonować we współczesnym świecie. Wydaje nam się, że prąd jest zasobem, którego nigdy nie zabraknie. A co w przypadku wielkiego ataku hackerskiego, którego efektem będzie wyłączenie sieci energetycznej w całej Europie?

Pstryk! I nastaje ciemność. Nagle człowiek głupieje nie wiedząc co się dzieje. Nie wie jak się zachować bez jednego z najcenniejszych zasobów. Jak teraz mieć światło w domu? W jaki sposób komunikować się z bliskimi? W jaki sposób ogrzać mieszkanie oraz jak przyrządzić sobie posiłek bez prądu? Problemy stają się jednak poważniejsze, gdy pomyślimy o blackoucie na szerszą skalę. Przestaje działać służba zdrowia, gniją zapasy żywności w zamrażarkach, zwierzęta na farmie umierają z głodu, szerzy się epidemia. Brak energii elektrycznej można uznać za żywioł nowej cywilizacji.

Akcja powieści Blackout przenosi nas do kilku europejskich miast dotkniętych katastrofą energetyczną. Władze państw ogłaszają stan klęski, a każdy kolejny dzień bez prądu powoduje coraz większe straty na niewyobrażalną skalę. Jak łatwo wprowadzić chaos w systemie energetycznym dzięki atakowi hackerskiemu, a tym samym sparaliżować cały kontynent. Jak bardzo człowiek jest bezradny bez technologii, którą stworzył.

Do akcji wkracza włoski informatyk Piero Manzano i przejmuje śledztwo, mające na celu doprowadzić do źródła aktu cyberterroryzmu. Niestety władza europejska nie darzy naszego bohatera zaufaniem, co jednak nie zniechęca Piero do zajęcia się tą ryzykowną sprawą. Wraz z towarzyszącą dziennikarką Lauren Shannon próbują na własną rękę dotrzeć do źródła największego ataku hackerskiego na świecie.

PS: Ciekawe czy mieszkańcy Afryki przejęli by się tak bardzo brakiem prądu na świecie jak Europejczycy?


Mały kotekSpodobał Ci się wpis pt.:
Książka: Marc Elsberg – „Blackout” [recenzja]?
Za każdym razem kiedy zapominasz dać lajka pod wpisem, gdzieś na świecie ginie mały kotek :)

1 Komentarz

  1. Edyta Tkacz

    Dałam lajka, musiałam ocalić kotka! 🙂
    Fajny temat, musi być fajna książka. Ostatnio też się zastanawialiśmy nad tym ze znajomymi. Nasi dziadkowie w tej sytuacji poradziliby sobie świetnie, a my już wcale. Nie ma pojęcia, jak zasadzić marchewkę, ziemniaki i cebulę, żeby przeżyć. Europa bez prądu przez długi czas pewnie oznaczałaby chaos i wojnę. Oby więc nam tego prądu nie zabrakło. A ja się zabiorę za uprawianie pietruszki na balkonie. 🙂

    Odpowiedz

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

242 views